*[Relacja/Samolot] Nakajima B5N2 "Kate" na bazie Małego Modelarza
Moderatorzy: laszlik, kartonwork, Tomasz D.
Nikt nic nie pisze, wszyscy siedza z otwartymi ustami i podziwiaja Razem ze mna oczywiscie ;) Teraz juz wiem, co i jak, mam nadzieje, ze uzyskam podobne chociaz w polowie efekty, jak przyjdzie co do czego... I czekam niecierpliwie na ciag dalszy
Pozdrowienia
Rafael
Samoloty IIWW, a czasem inne "ciekawoski"
Rafael
Samoloty IIWW, a czasem inne "ciekawoski"
To moze i ja sie odezwe, bo juz pozbieralem szczeke z podlogi.
Calosc robi ogromne wrazenie. Wyobrazam sobie ile wysilku trzeba wlozyc w takie dziurkowanie.
Jedna rzecz tylko troche mnie niepokoi. Niektore dziurko-nity sa dwa razy wieksze od reszty. Wyglada to na efekt wypadku przy pracy. Oczywiscie jest to calkowicie zrozumiale biorac pod uwage fakt ilosci tychze nitow, ale jednak rzuca sie to w oczy na obecnym etapie.
Mam nadzieje ze uda sie to zniwelowac przy ostatecznym malowaniu kolorem.
Obserwuje i trzymam kciuki.
Calosc robi ogromne wrazenie. Wyobrazam sobie ile wysilku trzeba wlozyc w takie dziurkowanie.
Jedna rzecz tylko troche mnie niepokoi. Niektore dziurko-nity sa dwa razy wieksze od reszty. Wyglada to na efekt wypadku przy pracy. Oczywiscie jest to calkowicie zrozumiale biorac pod uwage fakt ilosci tychze nitow, ale jednak rzuca sie to w oczy na obecnym etapie.
Mam nadzieje ze uda sie to zniwelowac przy ostatecznym malowaniu kolorem.
Obserwuje i trzymam kciuki.
-Dziadku, ruskie w kosmos poleciały!
-Wszystkie?
-Nie, dwóch tylko.
-To co mi d... zawracasz!?
ZŁO SQUAD
-Wszystkie?
-Nie, dwóch tylko.
-To co mi d... zawracasz!?
ZŁO SQUAD
Cześć Koledzy.
To, że nikt nic nie pisze nie jest złym objawem – oznaczać za to może, że jest generalnie ok i nie ma większych uwag. No chyba, że jest tak do d..y, że szkoda pisać.
Rafael – sądzę, że zrobisz to o wiele lepiej niż ja. Generalnie bez precyzyjnego łączenia elementów, dokładnego spasowania, bez szpar i co najważniejsze szpachlowania CA po powierzchni, może się nie udać – solidny standard jest podstawą. To teraz autokrytyka – mnie klejenie w standardzie nie wychodzi tak dobrze jakbym chciał, dlatego w pewnych miejscach musiałem uciekać się do łatania swoich baboli CA, co jak już wspominałem skutkuje w istotnych różnicach w podatności finalnej powierzchni do robienia przetłoczeń itd. Upatruję w tym momencie obrony mojej herezji, którą uprawiam w miejscu powstawania wielu genialnych – bo w 100% kartonowych, nie malowanych po całości farbami i nie przerabianych do kwadratu modeli. Bez opanowania standardu będzie trudno. To na wypadek gdyby ktoś pomyślał, że takie modelowanie daje szansę na olanie czystego i precyzyjnego klejenia, bo i tak wszystko zostanie zaglutowane, wyszlifowane, pomalowane i cześć.
Laszlik – byłbym prze szczęśliwy, gdybym potrafił tak czysto łączyć ze sobą elementy jak Ty. Ale poczekaj no, za 200 lat jak potrenuję to Ciebie prześcignę, a wtedy pogadamy… Natomiast na dzień dzisiejszy napisz proszę, które nity masz na myśli. Przyznam szczerze, że wszystkie idą spod tej samej igły. Różnice w strukturze papieru, ta cała wypadkowa gramatury, ilości naniesionego lakieru, zanieczyszczenia CA, lokalnych osłabień konstrukcji powodują, że w pewnych miejscach igła mocniej lub słabiej zapada się w powierzchnię. Co więcej, na bardziej podatnych fragmentach lekkiemu zapadnięciu ulega także bezpośrednia okolica nitu dając niewielką, miejscową deformację powierzchni – w końcu to nie plastik. W kilku dosłownie miejscach igła poszła – na wylot… może uda się je przerobić na „przestrzeliny”, albo będę kleił małe łatki. Dlatego rozpocząłem od spodu, żeby potrenować i rozpoznać lepiej problem. Generalnie nie trzymam żadnej normy ISO ani PN w sile nacisku w moim łapsku (po kilkudziesięciu minutach robi to się dość trudne), a metoda nie jest akredytowana . Całość rysunku jest dodatkowo wyciągana washem, który niejednolicie podkręca efekt. A propos malowania – spodu raczej nie będę malował, zostanie jak jest ku mojej osobistej przestrodze.
I znowu wywód przydługi wyszedł. To żeby nie było tak na sucho, to wrzucam zdjęcia teraz od góry. Zarysowałem i znitowałem przejście skrzydło-kadłub.
Generalnie powierzchni górnych, na które pójdzie zielona farba kamuflażu nie będę washował przed malowaniem. Nity łatwo znikają pod farbą i zabezpieczającym ją lakierem, a szczególnie dotyczy to linii podziału blach. Wash plus jakieś brudzące dodatki pójdą dopiero na samym końcu żeby wyciągnąć ten rysunek na widok, przynajmniej na razie tak zakładam.
Pozdrawiam!
To, że nikt nic nie pisze nie jest złym objawem – oznaczać za to może, że jest generalnie ok i nie ma większych uwag. No chyba, że jest tak do d..y, że szkoda pisać.
Rafael – sądzę, że zrobisz to o wiele lepiej niż ja. Generalnie bez precyzyjnego łączenia elementów, dokładnego spasowania, bez szpar i co najważniejsze szpachlowania CA po powierzchni, może się nie udać – solidny standard jest podstawą. To teraz autokrytyka – mnie klejenie w standardzie nie wychodzi tak dobrze jakbym chciał, dlatego w pewnych miejscach musiałem uciekać się do łatania swoich baboli CA, co jak już wspominałem skutkuje w istotnych różnicach w podatności finalnej powierzchni do robienia przetłoczeń itd. Upatruję w tym momencie obrony mojej herezji, którą uprawiam w miejscu powstawania wielu genialnych – bo w 100% kartonowych, nie malowanych po całości farbami i nie przerabianych do kwadratu modeli. Bez opanowania standardu będzie trudno. To na wypadek gdyby ktoś pomyślał, że takie modelowanie daje szansę na olanie czystego i precyzyjnego klejenia, bo i tak wszystko zostanie zaglutowane, wyszlifowane, pomalowane i cześć.
Laszlik – byłbym prze szczęśliwy, gdybym potrafił tak czysto łączyć ze sobą elementy jak Ty. Ale poczekaj no, za 200 lat jak potrenuję to Ciebie prześcignę, a wtedy pogadamy… Natomiast na dzień dzisiejszy napisz proszę, które nity masz na myśli. Przyznam szczerze, że wszystkie idą spod tej samej igły. Różnice w strukturze papieru, ta cała wypadkowa gramatury, ilości naniesionego lakieru, zanieczyszczenia CA, lokalnych osłabień konstrukcji powodują, że w pewnych miejscach igła mocniej lub słabiej zapada się w powierzchnię. Co więcej, na bardziej podatnych fragmentach lekkiemu zapadnięciu ulega także bezpośrednia okolica nitu dając niewielką, miejscową deformację powierzchni – w końcu to nie plastik. W kilku dosłownie miejscach igła poszła – na wylot… może uda się je przerobić na „przestrzeliny”, albo będę kleił małe łatki. Dlatego rozpocząłem od spodu, żeby potrenować i rozpoznać lepiej problem. Generalnie nie trzymam żadnej normy ISO ani PN w sile nacisku w moim łapsku (po kilkudziesięciu minutach robi to się dość trudne), a metoda nie jest akredytowana . Całość rysunku jest dodatkowo wyciągana washem, który niejednolicie podkręca efekt. A propos malowania – spodu raczej nie będę malował, zostanie jak jest ku mojej osobistej przestrodze.
I znowu wywód przydługi wyszedł. To żeby nie było tak na sucho, to wrzucam zdjęcia teraz od góry. Zarysowałem i znitowałem przejście skrzydło-kadłub.
Generalnie powierzchni górnych, na które pójdzie zielona farba kamuflażu nie będę washował przed malowaniem. Nity łatwo znikają pod farbą i zabezpieczającym ją lakierem, a szczególnie dotyczy to linii podziału blach. Wash plus jakieś brudzące dodatki pójdą dopiero na samym końcu żeby wyciągnąć ten rysunek na widok, przynajmniej na razie tak zakładam.
Pozdrawiam!
Hahaha, no to pozartowalismy... Bez przesady Jacob, bez przesady.
Dobra, zaznaczylem na dwoch Twoich zdjeciach (mam nadzieje ze sie nie pogniewasz) o ktore nity mi chodzi.
Teraz sam w sumie nie wiem, moze sie troche czepiam, a moze tak to wyglada tylko na zdjeciach. No jest kilka wiekszych niz inne, ale jak pisalem jest to w pelni zrozumiale dla mnie. Czlowiek to nie maszyna a glutowany, lakierowany karton plastikiem nie jest i to tez oczywiscie rozumiem, a calosc podziwiam i wysilek oraz kunszt bardzo doceniam.
Pozdro!
Dobra, zaznaczylem na dwoch Twoich zdjeciach (mam nadzieje ze sie nie pogniewasz) o ktore nity mi chodzi.
Teraz sam w sumie nie wiem, moze sie troche czepiam, a moze tak to wyglada tylko na zdjeciach. No jest kilka wiekszych niz inne, ale jak pisalem jest to w pelni zrozumiale dla mnie. Czlowiek to nie maszyna a glutowany, lakierowany karton plastikiem nie jest i to tez oczywiscie rozumiem, a calosc podziwiam i wysilek oraz kunszt bardzo doceniam.
Pozdro!
-Dziadku, ruskie w kosmos poleciały!
-Wszystkie?
-Nie, dwóch tylko.
-To co mi d... zawracasz!?
ZŁO SQUAD
-Wszystkie?
-Nie, dwóch tylko.
-To co mi d... zawracasz!?
ZŁO SQUAD
W sumie to po co go malowac? Dokoncz tego washa i tak zostaw, bo genialnie wyglada Mnie sie podoba Wniosek z tego, ze jakas rure w metalu tez musisz kiedys popelnic. Albo P-38 O przechodzeniu igly przez karton, nawet zalany paroma warstwami farby, lakieru i kleju tez juz sie bolesnie przekonalem...
Pozdrowienia
Rafael
Samoloty IIWW, a czasem inne "ciekawoski"
Rafael
Samoloty IIWW, a czasem inne "ciekawoski"
Można to powtarzać w nieskończoność - efekt powala. Mam sugestię odnośnie igły którą "nitujesz" latadło. Może, żeby zapobiec zbyt głębokim dziurkom należy założyć na igłę jakąś tulejkę, np. owinąć paskiem papieru i zaglutować, wtedy przynajmniej każdy nit będzie tej samej głębokości. Żeby sobie to jeszcze usprawnić to może warto by było zrobić "nitownicę" z długiego drutu (zaostrzonego), z dorobionym jakimś uchwytem, ręka męczyłaby się mniej. Takie tam przemyślenia, Trzymam kciuki!
No weź, pomazałeś mi samolot Laszlik i te kółka za małe na hinomaru. Here we go - na zdjęciu górnym to te mocniejsze ugięcia, poszycie wyszło tam nieco bardziej "plastyczne" i zapadła się lekko okolica wraz z nitem, a wash to ślicznie wyciągnął... Na drugim - zaznaczyłeś tą nieszczęsną "przestrzelinę" na wylot. Coś będę musiał wymyślić.
Rafael - czytasz mi w myślach. Ten "demonstrator technologii", którego teraz testuję służy mi do sprawdzenia tego pomysłu i ma być docelowo zastosowany na jakiejś rurze , a do wyboru jest ich co nie co... Problem w tym, że tych kilka moich ulubionych albo jest niezbyt dopracowanych albo ich nie ma w ogóle. Dlatego czai się opcja scratchbuilt, ale wtedy chce już wiedzieć czy podołam z wykończeniem powierzchni.
Camillo - pomysł jest ok, ale ja nituję generalnie przy naklejonym pasku z DYMO. Zatem ta tulejka opierała by się o niego. Robienie na oko dłuższych odcinków mija się z celem - nie dam rady utrzymać liniowości "ściegu". Twój pomysł można by lekko zmodyfikować i zamiast tulei stosując jakąś większą płaską powierzchnię wokół igły, tak aby ustrzec się przed odciskaniem zarówno igły jak i tulei. Taka powierzania jak moja jest generalnie dość delikatna. Drut odpada z tego powodu, że robiłby dziurki - a ja robię zagłębienia igłą. Dzięki temu w niektórych miejscach wchodzi obwódka i łepek nitu w środku.
Dzięki Koledzy za spostrzeżenia. Trzymajcie kciuki
Pozdrawiam!
Rafael - czytasz mi w myślach. Ten "demonstrator technologii", którego teraz testuję służy mi do sprawdzenia tego pomysłu i ma być docelowo zastosowany na jakiejś rurze , a do wyboru jest ich co nie co... Problem w tym, że tych kilka moich ulubionych albo jest niezbyt dopracowanych albo ich nie ma w ogóle. Dlatego czai się opcja scratchbuilt, ale wtedy chce już wiedzieć czy podołam z wykończeniem powierzchni.
Camillo - pomysł jest ok, ale ja nituję generalnie przy naklejonym pasku z DYMO. Zatem ta tulejka opierała by się o niego. Robienie na oko dłuższych odcinków mija się z celem - nie dam rady utrzymać liniowości "ściegu". Twój pomysł można by lekko zmodyfikować i zamiast tulei stosując jakąś większą płaską powierzchnię wokół igły, tak aby ustrzec się przed odciskaniem zarówno igły jak i tulei. Taka powierzania jak moja jest generalnie dość delikatna. Drut odpada z tego powodu, że robiłby dziurki - a ja robię zagłębienia igłą. Dzięki temu w niektórych miejscach wchodzi obwódka i łepek nitu w środku.
Dzięki Koledzy za spostrzeżenia. Trzymajcie kciuki
Pozdrawiam!
Cześć.
Rycie i nitowanie trochę dało mi w kość. Jeszcze tego nie skończyłem, ale postanowiłem zrobić sobie mam nadzieję krótką przerwę. W rezultacie zbrojeniówka dostała zadanie wyprodukowania torpedy dla Kaśki. Robię ją od zera, ta z modelu jakoś mi nie podchodzi. Japończycy stosowali do samolotów torpedę lotniczą typ 91, zwaną też pieszczotliwie "thunder fish". Ponad 800 kilogramowa "dzida" miała dość rozbudowane usterzenie. Projekt w Corelu dał podstawę do rozwinięcia w programie Siatki i finalnego zmontowania cygarka. Średnio poradziłem sobie z rozwinięciem czubka głowicy i musiałem nieco dodatkowo ją poglutować i porzeźbić.
Po zmontowaniu korpusu i stateczników polakierowałem miksturą niby metaliczną.
Teraz jeszcze do zrobienia są powierzchnie sterowe, boczne stabilizatory i śruby. Trzeba będzie też trochę zrysować powierzchnię, bo torpedy składały się z kilku dobrze widocznych elementów składowych. Nie mam dokładnego rysunku, więc poprzestanę na generalnych elementach rzeźbienia powierzchni. Zastanawiam się też nad budową drewnianego stelażu montowanego do stateczników. Stosowano je także po Pearl Harbor. Ja myślę o kamuflażu samolotu z późniejszego okresu, w trakcie którego do jednosilnikowych samolotów i ich torped stosowano m.in. pudełkowe zabudowy, która skutecznie zasłania tył. Może ją sobie odpuszczę, jeszcze nie wiem.
To na razie
Rycie i nitowanie trochę dało mi w kość. Jeszcze tego nie skończyłem, ale postanowiłem zrobić sobie mam nadzieję krótką przerwę. W rezultacie zbrojeniówka dostała zadanie wyprodukowania torpedy dla Kaśki. Robię ją od zera, ta z modelu jakoś mi nie podchodzi. Japończycy stosowali do samolotów torpedę lotniczą typ 91, zwaną też pieszczotliwie "thunder fish". Ponad 800 kilogramowa "dzida" miała dość rozbudowane usterzenie. Projekt w Corelu dał podstawę do rozwinięcia w programie Siatki i finalnego zmontowania cygarka. Średnio poradziłem sobie z rozwinięciem czubka głowicy i musiałem nieco dodatkowo ją poglutować i porzeźbić.
Po zmontowaniu korpusu i stateczników polakierowałem miksturą niby metaliczną.
Teraz jeszcze do zrobienia są powierzchnie sterowe, boczne stabilizatory i śruby. Trzeba będzie też trochę zrysować powierzchnię, bo torpedy składały się z kilku dobrze widocznych elementów składowych. Nie mam dokładnego rysunku, więc poprzestanę na generalnych elementach rzeźbienia powierzchni. Zastanawiam się też nad budową drewnianego stelażu montowanego do stateczników. Stosowano je także po Pearl Harbor. Ja myślę o kamuflażu samolotu z późniejszego okresu, w trakcie którego do jednosilnikowych samolotów i ich torped stosowano m.in. pudełkowe zabudowy, która skutecznie zasłania tył. Może ją sobie odpuszczę, jeszcze nie wiem.
To na razie
A mógłbyś coś bliżej o tej miksturze metalicznej?
----
Edit – doczytałem: lakier plus metalizer.
----
Edit – doczytałem: lakier plus metalizer.
Pozdrowienia z Czech
----------------------
Dumny właściciel portalu: Kartonowa Kolej
Dumny członek grupy: Bielska Strefa Modelarska
----------------------
Dumny właściciel portalu: Kartonowa Kolej
Dumny członek grupy: Bielska Strefa Modelarska
Torpeda finito. Jeszcze oczywiście system podwieszania, ale na niego przyjdzie pora sporo później. To taki modelik w modelu, dlatego trochę więcej zdjęć tego elementu w postaci mini-galeryjki, który po zamocowaniu będzie niezbyt eksponowany. Generalnie wymiary i kształt starałem się uchwycić możliwie dokładnie. Z wycinankowego opracowania zapożyczyłem jedynie pióra śruby, ale i tak trzeba je było nieco zmniejszyć i dodatkowo dwie dorobić, ponieważ typ 91 miał dwie śruby przeciwbieżne z czterema piórami, a nie trzema jak jest w modelu. Dostępne zdjęcia z sieci, na których z pewnością znajduje się typ 91 prezentują zazwyczaj strzępy sekcji ogonowej, dlatego jestem generalnie pewien systemu usterzenia torpedy. Natomiast rysunek nitowania, otworów itp. sprawy już sobie bardziej dośpiewałem niż mam na to jakieś twarde dowody. Oczywiście starałem się to robić w oparciu o dostępne zdjęcia, ale na pewno nie jest to odwzorowanie dokładne. Chodziło mi raczej o zamarkowanie zróżnicowania powierzchni torpedy, bo taki gładki cylinder podwieszony pod samolotem odpadał.
To teraz chyba mogę wrócić do nitowania samolotu, huraa...
To teraz chyba mogę wrócić do nitowania samolotu, huraa...