Co jakiś czas, gdy znudzi mi się klejenie modelu mam ochotę zabrać się za nowy Przygode zacząłem od Piotra z Gdańska, leży i czeka na maszty, później ćwiczebny Messer 109G w celu podszlifowania umiejętności cięcia nowo zakupionymi skalpelami, "rura" sklejona, gdy doszedłem do silnika to stwierdziłem że samoloty nie są dla mnie. Specjalnie wybrałem Messera bo stwierdziłe że nie będzie mi go szkoda.
Teraz mam chęć skleić "Burzę" z MMa, statki zawsze mi się podobały, jest jeszcze Subarka w necie na którą mam chrapkę, jednak nie mam kolorowego tuszu w drukarce. Chciałem "wystartować" nią w Złym konkursie, ale nie mam koloru...
Co mi radzicie? Wasze podpowiedzi i wypowiedzi deprymują mnie do klejenia. Wiem, że to trochę głupie, ale działa
Czy to normalne rozgrzebywać tak kartonówki?
Czy to normalne?
Moderatorzy: laszlik, kartonwork, Tomasz D.
To klasyczny SNNNM czyli Syndrom Napalenia Na Następny Model.Co jakiś czas, gdy znudzi mi się klejenie modelu mam ochotę zabrać się za nowy...
Niestety na początku przygody z modelarstwem odstawienie modelu do kąta, bo akurat jakiś inny mi się spodobał nie wróży dojechania do mety ani z porzuconym ani z tym, na którego aktualnie się napaliłeś, bo pewnie i tak w trakcie klejenia znajdzie się następny, który spodoba Ci się bardziej. Mówię to dlatego, bo sam to przerabiałem, czego dowodem zaczęte i ostatecznie nieskończone relacje. Oczywiście są na forum modelarze, jak np. Qń, którzy robią kilka modeli jednocześnie (jeden "szybki" żeby się zrelaksować, bo nudzi się inny, albo robota jest akurat tak monotonna, że po prostu trzeba się rozerwać) ale to modelarze z wieloletnim starzem - i oni mogą sobie na takie coś pozwolić, bo skończą i jeden i drugi model. Natomiast moja rada na początek, którą stosuję również w swoim przypadku (dopiero teraz - sic!) to zagryźć zęby i dowieźć model do końca - jaki by nie wyszedł. Bo jak wiadomo każdy następny będzie lepszy