Rowin Ty „mię” nie mów o spadaniu butów, bo ja po obejrzeniu tego co Ty z kartonu robisz, to już od dawna chodzę w kapciach na gumkę.
A jeśli chodzi o kwestie malowania tych drobnych przewodów to zaraz w pierwszym moim poście tego wątku wyjaśniłem - może niezbyt precyzyjnie – pisząc o surowcach do tytułowych „blaszek” niefotrawionych:
czarny plastik ze zużytej baterii do kamery (spiłowany do grubości bibułki), kolorowe patyczki plastikowe wyciągane termicznie do grubości nici lub włosa (w zależności od potrzeb)
Dodam jeszcze, że nieprzebraną „paletą kolorów” są karty telefoniczne, bankomatowe, ramki wtryskowe i wszelakie inne plastikowe złomy. U mnie w domu już wszyscy (z wyjątkiem naszego kota) nauczyli się, że zanim jakieś plastikowe opakowanie trafi do recyklingu, należy przynieść je do mnie z pytaniem –
czy Ci się to do czegoś nie przyda. Ale już się tak nie wyrywam z wychwalaniem tego typu rzeczy, bo z tych kart telefonicznych swego czasu strasznie wyśmiewali się dwaj rodzimi wybitni zna-f-cy modelarstwa z innego forum, uznając to za kolejny dowód mojego prymitywizmu w dobie nowoczesnych technologii.
A czystość klejenia drobnych elementów rozwiązuje mi od wielu lat bezbarwny Humbrol gloss 35. Oczywiście najpierw trzeba pomalować „podłoże” zanim wklei się inne detale, co niekiedy przy małych rozmiarach jest rzeczywiście ciut uciążliwe. Jak się takie spoiwo trochę „przeleje” i za bardzo błyszczy, to po lekkim przyschnięciu Humbrolka (gumowaty się robi), można jego nadmiar zebrać drewnianą wykałaczką, a jak się nie da, to kropelkę mocno rozrzedzonego innego bezbarwnego (mat lub półmat) tam umieścić i jest git. Zaś wada tego „patentu” polega na tym, że nie mogę naśladować wspomnianych zna-f-ców i gdy np. coś naprawdę mocno skaszanię podczas klejenia, to nie mogę – jak światle radzą – cyt:
wrzucić model do kreta i szczoteczką do zębów następnie oczyścić go pod kranem i ponownie pomalować lub skleić. Mnie jedynie pozostaje rzeczoną szczoteczkę do zębów wsadzić... między zęby (żeby mi szkliwo nie popękało podczas zgrzytania ze złości na własną nieudolnośc) i jeszcze raz zrobić jakąś część modelu od nowa. Ale i tak jest to pikutek w porównaniu z kłopotami, jakie mają faceci robiący mikromodele w skali 1:1000. Np. Andrzej Brożyna i Grzegorz Terpiński. Oni to dopiero mają do czynienia z malowaniem i klejeniem naprawdę małych elementów w różnych barwach. Uff, aż ciarki przechodzą, gdy się na ich modele patrzy.
Gondoller Masz dopiero 18 lat więc nie panikuj – modelarstwo jak dobre wino – z wiekiem nabiera właściwego „bukietu”. Różnica polega na tym, że nie od leżakowania się tak dzieje, tylko trzeba ćwiczyć i... ćwiczyć.
![Wink ;-)](./images/smilies/icon_wink.gif)
Gdy stajesz przed problemem, szukaj rozwiązania, a nie obejścia.