Nuda. Nic się nie dzieje. No to może ... King George V 1:700 (Tamiya)
Moderatorzy: kartonwork, Tempest, Edmund_Nita
Nuda. Nic się nie dzieje. No to może ... King George V 1:700 (Tamiya)
Nic się tu w tym naszym dziale nowej technologii w kategorii "relacja" nie dzieje jeśli nie liczyć Tomaszowego Bismarcka. Ostatnio coś w wakacje 2019 roku się pojawiło. No ale w tym roku wakacje będą chyba raczej tylko on-line więc może coś drgnie.
Postanowiłem więc się poświęcić i po pierwsze założyć relację, która jak zwykle w moim przypadku nie wiadomo kiedy się skończy a po drugie zająć się modelem, którego detali - oprócz kadłuba - prawie że nie było widać gdy go na blacie biurka przed sobą położyłem.
A mowa tu o modelu brytyjskiego pancernika King George V w skali 1:700 firmy Tamiya powstałym na deskach kreślarskich Japończyków w latach gdy po naszych krajowych drogach jeździły jeszcze tłumnie samochody marki Syrena. Dokładną datę można sobie na www.scalemates.com sprawdzić, historię poznać w Wikipedii (raczej tej anglojęzycznej) a pseudo inbox bez prezentacji pudełka zobaczyć na poniższym zdjęciu
na którym widać że planuję użyć dedykowanych do tego modelu blaszek firmy Eduard, które nie są tak finezyjne jak produkty na przykład firmy Tom's Modelworks ale to jest w moim przypadku zaleta bo do tej pory specjalizowałem się raczej w kupowaniu niż wykorzystywaniu takich elementów foto-trawionych czyli będzie to rozpoznanie bojem. Na zdjęciu widać także pudełko do którego spokojnie zmieściłyby się wszystkie części tego modelu gdyby je pochopnie wszystkie powycinać z ramek. Mam też gdzieś toczone lufy dedykowane do tego zestawu ale zanim będą potrzebne pewnie dużo czasu jeszcze upłynie.
Kadłub wymagał troszeczkę szpachlowania do którego z powodu wyschnięcia Mr.Surfacer 500 na wiór użyłem wersji 1200 mającej też swoje lata. Z zamkniętego słoiczka odparowało tak z 20% rozpuszczalnika więc można powiedzieć że użyłem surfacera 960 Oczywiście wiem że liczba po nazwie określa raczej wielkość ziarna ale na pewno zrobił się bardziej gęsty niż był za czasów swojej młodości. Szlifowane na mokro papierami ściernymi 600 i 2000.
Model prawdopodobnie wyląduje na podstawce z imitacją wody więc aby można było go choć trochę w falach utopić postanowiłem dodać co nieco kadłuba poniżej linii wodnej. Wykorzystałem do tego arkusz polistyrenu o grubości 1mm zakupiony na jednej z pierwszych edycji festiwalu modelarskiego w Bytomiu o wymiarach około 330mm X 250mm. Dzięki takim wymiarom cały kadłub się na nim zmieścił i nie trzeba było nic sztukować. Ciekawostką którą odkryłem przypadkowo podczas wycinania nożyczkami (takimi bardziej pancernymi z marketu budowlanego) obrysowanej części było to, że jedna strona arkusza pokryta była przezroczystą ochronną folią. Gdybym przecinał arkusz jakimś nożykiem to mógłbym chyba tego nie zauważyć i podczas próby przyklejenia do podłogi z zestawu zafoliowanej powierzchni mogłoby spaść wiele gromów na producenta tego arkusza albo na producenta kleju. A klej to Revell Contacta. Metalowy obciążnik przyklejony klejem UHU The All Purpose Adhesive. Mam nadzieję że się kiedyś nie odklei choć jeśli zrealizuję pewien pomysł nie będzie miał takiej możliwości.
Gdy klej porządnie (a leżało to kilka tygodni więc nie miał chyba wyjścia) wysechł
zabrałem się za prace ciesielskie
a następnie szlifowanie moim ulubionym pilnikiem do paznokci (taki z naklejoną warstwą ścierną), do których to czynności nie za bardzo musiałem się przykładać bo i tak po doklejeniu podłogi do kadłuba trzeba będzie to znowu zaszpachlować i przeszlifować.
Postanowiłem więc się poświęcić i po pierwsze założyć relację, która jak zwykle w moim przypadku nie wiadomo kiedy się skończy a po drugie zająć się modelem, którego detali - oprócz kadłuba - prawie że nie było widać gdy go na blacie biurka przed sobą położyłem.
A mowa tu o modelu brytyjskiego pancernika King George V w skali 1:700 firmy Tamiya powstałym na deskach kreślarskich Japończyków w latach gdy po naszych krajowych drogach jeździły jeszcze tłumnie samochody marki Syrena. Dokładną datę można sobie na www.scalemates.com sprawdzić, historię poznać w Wikipedii (raczej tej anglojęzycznej) a pseudo inbox bez prezentacji pudełka zobaczyć na poniższym zdjęciu
na którym widać że planuję użyć dedykowanych do tego modelu blaszek firmy Eduard, które nie są tak finezyjne jak produkty na przykład firmy Tom's Modelworks ale to jest w moim przypadku zaleta bo do tej pory specjalizowałem się raczej w kupowaniu niż wykorzystywaniu takich elementów foto-trawionych czyli będzie to rozpoznanie bojem. Na zdjęciu widać także pudełko do którego spokojnie zmieściłyby się wszystkie części tego modelu gdyby je pochopnie wszystkie powycinać z ramek. Mam też gdzieś toczone lufy dedykowane do tego zestawu ale zanim będą potrzebne pewnie dużo czasu jeszcze upłynie.
Kadłub wymagał troszeczkę szpachlowania do którego z powodu wyschnięcia Mr.Surfacer 500 na wiór użyłem wersji 1200 mającej też swoje lata. Z zamkniętego słoiczka odparowało tak z 20% rozpuszczalnika więc można powiedzieć że użyłem surfacera 960 Oczywiście wiem że liczba po nazwie określa raczej wielkość ziarna ale na pewno zrobił się bardziej gęsty niż był za czasów swojej młodości. Szlifowane na mokro papierami ściernymi 600 i 2000.
Model prawdopodobnie wyląduje na podstawce z imitacją wody więc aby można było go choć trochę w falach utopić postanowiłem dodać co nieco kadłuba poniżej linii wodnej. Wykorzystałem do tego arkusz polistyrenu o grubości 1mm zakupiony na jednej z pierwszych edycji festiwalu modelarskiego w Bytomiu o wymiarach około 330mm X 250mm. Dzięki takim wymiarom cały kadłub się na nim zmieścił i nie trzeba było nic sztukować. Ciekawostką którą odkryłem przypadkowo podczas wycinania nożyczkami (takimi bardziej pancernymi z marketu budowlanego) obrysowanej części było to, że jedna strona arkusza pokryta była przezroczystą ochronną folią. Gdybym przecinał arkusz jakimś nożykiem to mógłbym chyba tego nie zauważyć i podczas próby przyklejenia do podłogi z zestawu zafoliowanej powierzchni mogłoby spaść wiele gromów na producenta tego arkusza albo na producenta kleju. A klej to Revell Contacta. Metalowy obciążnik przyklejony klejem UHU The All Purpose Adhesive. Mam nadzieję że się kiedyś nie odklei choć jeśli zrealizuję pewien pomysł nie będzie miał takiej możliwości.
Gdy klej porządnie (a leżało to kilka tygodni więc nie miał chyba wyjścia) wysechł
zabrałem się za prace ciesielskie
a następnie szlifowanie moim ulubionym pilnikiem do paznokci (taki z naklejoną warstwą ścierną), do których to czynności nie za bardzo musiałem się przykładać bo i tak po doklejeniu podłogi do kadłuba trzeba będzie to znowu zaszpachlować i przeszlifować.
Re: Nuda. Nic się nie dzieje. No to może ... King George V 1:700 (Tamiya)
Nie lubię "plastikowych siurków" ale lubię okręty, zaczynam podglądanie
Re: Nuda. Nic się nie dzieje. No to może ... King George V 1:700 (Tamiya)
Ojjj, nieeedoobrzeeeTomasz D. pisze:ale lubię okręty, zaczynam podglądanie
Sam szef będzie tu zaglądał. No to aktualizację byłoby wskazane przynajmniej raz na kwartał robić aby się nie zniecierpliwił
Ale może się uda bo mam zamiar ten model skleić (bo zbudować to zbyt wielkie słowo) bez żadnych dogłębnych analiz zgodności z oryginałem, tylko to co Tamiya, Eduard i Master zapakowały do pudełek. Już samo przyłożenie kadłuba do planiku Prince of Wales z Profili Morskich pokazało, że kadłub modelu jest trochę zbyt mocno zwężający się w części rufowej ale pewności brak czy to plany są nieprawidłowe czy wytwór Tamiyi. No ale plany i zdjęcia na pewno będę wykorzystywał aby jednak coś tam ulepszyć a na pewno dotyczyć to będzie flagsztoka bo ten w modelu ma średnicę niewiele mniejszą od średnicy lufy artylerii średniej.
Re: Nuda. Nic się nie dzieje. No to może ... King George V 1:700 (Tamiya)
Tempest, surfacer mozesz rozcienczyc, najlepiej oryginalnym rozcienczalnikiem Gunze (na przyklad Mr.Leveling Thinner), albo nawet najzwyklejszym Nitro. W tym ostatnim przypadku nie ma obawy, ze rozpusci plastik, bo jego zawartosc w niewielkiej ilosci nakladanej na model szpachlowki do tego nie wystarcza. Ja kiedys "z braku laku" nawet acetonem rozcienczalem i zadnych sensacji nie bylo, wiec takze u Ciebie byc nie powinno, jak dlugo bedziesz tak rozcienczony surfacer nakladal na surowy plastik, a nie na miejsca juz polakierowane (niestety, czasem i to sie okazuje konieczne).
A ten "metalowy obciaznik" do czego ma sluzyc, jesli mozna zapytac? Bo jesli ma spelniac jakas funkcje w rodzaju "dociazenia" modelu do podstawki, to moze lepiej wziac do tego magnesy neodymowe? Ja uzywam takowych w modelach plastiowych gdzie sie tylko da (mocowanie wszelakich oslon silnikow kabinek i co tam jeszcze fantazja do glowy przyniesie) i jestem zachwycony uniwersalnoscia ich zastosowan. Mozna je kupic o srednicach od 1mm, wiec w modelu daja sie pieknie ukryc. Ale teraz juz siedze cicho, bo zboczylem z tematu...
A ten "metalowy obciaznik" do czego ma sluzyc, jesli mozna zapytac? Bo jesli ma spelniac jakas funkcje w rodzaju "dociazenia" modelu do podstawki, to moze lepiej wziac do tego magnesy neodymowe? Ja uzywam takowych w modelach plastiowych gdzie sie tylko da (mocowanie wszelakich oslon silnikow kabinek i co tam jeszcze fantazja do glowy przyniesie) i jestem zachwycony uniwersalnoscia ich zastosowan. Mozna je kupic o srednicach od 1mm, wiec w modelu daja sie pieknie ukryc. Ale teraz juz siedze cicho, bo zboczylem z tematu...
Jarek M
___________________________________________
NIE OTWIERAM MINIATUREK!
___________________________________________
NIE OTWIERAM MINIATUREK!
Re: Nuda. Nic się nie dzieje. No to może ... King George V 1:700 (Tamiya)
Mam rozcieńczalnik Gunze Mr.Color Thinner który powinien się do tego celu nadać. Ale na razie jego zgęstnienie jest zaletą. Rozcieńczać będę już po zaszpachlowaniu połączenia kadłuba z "podłogą" i to raczej w osobnym pojemniczku niż w słoiczku w którym ten specyfik się znajduje. Planuję jakieś imitacje pasów pancernych wykonać właśnie przy pomocy rozcieńczonego surfacera nakładanego aerografem na odpowiednio zamaskowane taśmą powierzchnie.mr.jaro pisze:...surfacer mozesz rozcienczyc...
A to już trzeba by zapytać projektantów z Tamiyi. Pewnie chcieli aby model nie był zbyt lekki i przeciąg go z półki nie zdmuchiwał.mr.jaro pisze:A ten "metalowy obciaznik" do czego ma sluzyc
Metalowe obciążniki Tamiya dodaje także do modeli czołgów w skali 1/48. Pewnie po to aby i ciężar był w skali.
O magnesach neodymowych też myślałem aby je do kadłuba wkleić, wtedy podstawka musiałaby być metalowa. W tym układzie można by wkleić takie magnesy w podstawę. Ale KGV będzie do niej przyśrubowany.
Dzięki za sugestie.
Re: Nuda. Nic się nie dzieje. No to może ... King George V 1:700 (Tamiya)
Natchniony lekturą artykułów Andrzeja Brożyny publikowanych w czasopiśmie Modelarstwo okrętowe postanowiłem wykonać z kawałka listwy tak zwany klocek montażowy do którego przykręca się model podczas prac aby nie łapać go paluchami za kadłub co miałoby pewnie zgubne skutki. Po docięciu listwy i przeszlifowaniu została umyta z pyłu i wysuszona w zaimprowizowanej suszarni do drewna.
Teraz trzeba jeszcze przykleić śrubki, oczywiście pamiętając że tę na dziobie dopiero po przyklejeniu kadłuba do "podłogi" okrętu.
Te szpary w desce podłogowej to nie jest wynik partactwa osoby kładącej podłogę.
Model nie leży na podłodze tylko na tymczasowej "makiecie" przeznaczonej do przewietrzenia TeTetki, którą zbudowałem ze wszystkiego co było pod ręką w zaanektowanym pokoju syna. Młody studiuje poza domem i pojawia się raz na pół roku więc mu to raczej nie przeszkadza a sam pokój przeznaczony jest do remontu więc traktuję go jak warsztat.
Już nie będę więcej bawił się kolejkami tylko tego "siurka" będę budował dalej
Teraz trzeba jeszcze przykleić śrubki, oczywiście pamiętając że tę na dziobie dopiero po przyklejeniu kadłuba do "podłogi" okrętu.
Te szpary w desce podłogowej to nie jest wynik partactwa osoby kładącej podłogę.
Model nie leży na podłodze tylko na tymczasowej "makiecie" przeznaczonej do przewietrzenia TeTetki, którą zbudowałem ze wszystkiego co było pod ręką w zaanektowanym pokoju syna. Młody studiuje poza domem i pojawia się raz na pół roku więc mu to raczej nie przeszkadza a sam pokój przeznaczony jest do remontu więc traktuję go jak warsztat.
Niestety przez tę TeTetkę prace stoczniowe zostały zaniedbane.Tomasz D. pisze:ale lubię okręty, zaczynam podglądanie
Już nie będę więcej bawił się kolejkami tylko tego "siurka" będę budował dalej
Re: Nuda. Nic się nie dzieje. No to może ... King George V 1:700 (Tamiya)
Ciekawe z ta podstawka. Powiedz, Tempest, a ta decha sie podczas suszenia nie wygiela? Czy tez moze ja po suszeniu jakos wyrownales/oszlifowales? Mianowicie drewno ma to do siebie, ze podczas schniecia lubi sie wypaczyc.
Jarek M
___________________________________________
NIE OTWIERAM MINIATUREK!
___________________________________________
NIE OTWIERAM MINIATUREK!
Re: Nuda. Nic się nie dzieje. No to może ... King George V 1:700 (Tamiya)
Nic się nie wygięło bo tylko 5 minut w 200 stopniach Celsjusza z termoobiegiem się suszyła więc woda szybko wyparowała. Gdyby jej nie suszyć w piekarniku to pewnie po godzinie czy dwóch też byłaby sucha. A drewno jeśli było przed pocięciem na deski/listwy dobrze wysuszone to te deski/listwy nie powinny się wyginać. Wyginanie w czasie suszenia według mojej wiedzy występuje wtedy jeśli drewno zawiera za dużo wody "w sobie", nie dotyczy to wody która go zmoczyła.
Suszyłem właśnie dlatego że po szlifowaniu spłukałem pył wodą.Czy tez moze ja po suszeniu jakos wyrownales/oszlifowales?
Re: Nuda. Nic się nie dzieje. No to może ... King George V 1:700 (Tamiya)
A! To ostatnie zdanie wszystko wyjasnia. Dzieki.
Nie wiem czemu pomyslalem, ze suszyles drewno z jego naturalnej wilgoci, a w takim wypadku raczej nie byloby sily, zeby sie decha choc troche nie znieksztalcila.
Nie wiem czemu pomyslalem, ze suszyles drewno z jego naturalnej wilgoci, a w takim wypadku raczej nie byloby sily, zeby sie decha choc troche nie znieksztalcila.
Jarek M
___________________________________________
NIE OTWIERAM MINIATUREK!
___________________________________________
NIE OTWIERAM MINIATUREK!
Re: Nuda. Nic się nie dzieje. No to może ... King George V 1:700 (Tamiya)
Przypomniał mi ten model o sobie trochę boleśnie kilka dni temu gdy podczas grzebania w szafie z różnymi szpargałami modelarskimi strąciłem go z półki i spadł mi na stopę. Na szczęście klocek, do którego była przykręcona "podłoga" a na nią nadziany kadłub nie był zbyt ciężki, spadło to "masłem do góry", kadłub się nie uszkodził a jedynie odskoczył na bok a stopa też nie doznała uszczerbku ponieważ obuta była kapciem. Więc wczoraj postanowiłem skleić je razem, tzn. "podłogę" i kadłub. Stopa musi pozostać mobilna.
"Podłoga" po odkręceniu śrub i odłączeniu od klocka okazała się być wygięta w lekki banan
więc naprostowałem ją delikatnie i przykleiłem do niej w tylnej części dwa płaskowniki wycięte z płytki polistyrenu. Aby to dokładnie wyschło docisnąłem je trochę przyciężką literaturą współczesną choć raczej o przeszłości traktującą i pozostawiłem na noc do wyschnięcia.
Wcześniej na klej CA przykleiłem nakrętkę nie szczędząc tego kleju nawet (przez przypadek) na gwint. Na szczęście dało się ją odkręcić.
Na nieszczęście - co przed chwilą dopiero stwierdziłem - nie zrobiłem zdjęć tego wzmocnienia, które i tak nie rozwiązało do końca problemu banana chyba z powodu tego, że płaskowniki dokleiłem szerszą podstawą do "podłogi" a na zginanie odporność byłaby większa gdyby przykleić je na odwrót. No ale przedobrzyłem bo w pierwotnej wersji miał to być płaskownik 3mm X 2mm ale wziąłem płytkę o grubości 4mm więc wyszło 3mm X 4mm ale aby zmieściło się to pod pokładem powinno mieć wysokość 3mm a przynajmniej tak mi się wydawało bo mierzyłem to na oko.
Obie części skleiłem gęstym klejem w tubce Contacta firmy Revell ponieważ nie zasycha tak szybko jak zwykły rzadki. Jak widać też go nie szczędziłem albo raczej wypłynął po prostu po dociśnięciu części razem. I tak po wyschnięciu będzie to jeszcze szlifowane i szpachlowane i ponownie szlifowane i tak do skutku aż będzie w miarę gładko. Ale dam mu jednak kilka dni na porządne wyschnięcie.
No i oczywiście podczas sklejania kadłuba przeszła mi nawet przez głowę myśl aby zajrzeć do instrukcji ale ją odgoniłem i teraz będę kombinował z nawierceniem otworów pod podstawy działek przeciwlotniczych, które to Tamiya w zależności od tego czy buduje się model Prince of Wales czy King George V poleca nawiercić od spodu w różnych - zaznaczonych - miejscach. Nie planuję wykorzystywać osłon z zestawu bo są zbyt pancerne więc te otwory może byłyby przydatne jedynie aby mieć zaznaczone miejsce gdzie należy je przykleić. Trzeba będzie to zaznaczyć patrząc na planik z instrukcji bo takowy w rzucie z góry ona na szczęście zawiera.
"Podłoga" po odkręceniu śrub i odłączeniu od klocka okazała się być wygięta w lekki banan
więc naprostowałem ją delikatnie i przykleiłem do niej w tylnej części dwa płaskowniki wycięte z płytki polistyrenu. Aby to dokładnie wyschło docisnąłem je trochę przyciężką literaturą współczesną choć raczej o przeszłości traktującą i pozostawiłem na noc do wyschnięcia.
Wcześniej na klej CA przykleiłem nakrętkę nie szczędząc tego kleju nawet (przez przypadek) na gwint. Na szczęście dało się ją odkręcić.
Na nieszczęście - co przed chwilą dopiero stwierdziłem - nie zrobiłem zdjęć tego wzmocnienia, które i tak nie rozwiązało do końca problemu banana chyba z powodu tego, że płaskowniki dokleiłem szerszą podstawą do "podłogi" a na zginanie odporność byłaby większa gdyby przykleić je na odwrót. No ale przedobrzyłem bo w pierwotnej wersji miał to być płaskownik 3mm X 2mm ale wziąłem płytkę o grubości 4mm więc wyszło 3mm X 4mm ale aby zmieściło się to pod pokładem powinno mieć wysokość 3mm a przynajmniej tak mi się wydawało bo mierzyłem to na oko.
Obie części skleiłem gęstym klejem w tubce Contacta firmy Revell ponieważ nie zasycha tak szybko jak zwykły rzadki. Jak widać też go nie szczędziłem albo raczej wypłynął po prostu po dociśnięciu części razem. I tak po wyschnięciu będzie to jeszcze szlifowane i szpachlowane i ponownie szlifowane i tak do skutku aż będzie w miarę gładko. Ale dam mu jednak kilka dni na porządne wyschnięcie.
No i oczywiście podczas sklejania kadłuba przeszła mi nawet przez głowę myśl aby zajrzeć do instrukcji ale ją odgoniłem i teraz będę kombinował z nawierceniem otworów pod podstawy działek przeciwlotniczych, które to Tamiya w zależności od tego czy buduje się model Prince of Wales czy King George V poleca nawiercić od spodu w różnych - zaznaczonych - miejscach. Nie planuję wykorzystywać osłon z zestawu bo są zbyt pancerne więc te otwory może byłyby przydatne jedynie aby mieć zaznaczone miejsce gdzie należy je przykleić. Trzeba będzie to zaznaczyć patrząc na planik z instrukcji bo takowy w rzucie z góry ona na szczęście zawiera.