„Rada Starszych, po wnikliwej i burzliwej dyskusji, cechującej się wzajemnym zrozumieniem, w późnych godzinach wieczornych, ustaliła sobie… To co chciała…” Koniec cytatu.
Kto słuchał „6 dni z życia kolonisty” ten zakuma.
Dobra koniec pier… I koniec relacji.
Dobrnąłem do szczęśliwego końca. Szczęśliwego, bo już kilka razy byłem o krok od puszczenia go kursem kolizyjnym w kierunku ściany. Na szczęście w plastikach o wiele więcej można popsuć niż w kartonie. No i oczywiście to naprawić.
Podsumowując klejenie tego niemieckiego Japońca, albo japońskiego Niemca… Jak zwał, tak zwał…
Dał mi w kość. Spodziewałem się lepszego spasowania części. Nie wiem czemu, ale klapy zewnętrzne nie chciały spasować. Nie wiele pomogło szlifowanie dolnej krawędzi spływu. Na górze i tak zieją wielkie szczeliny, których tam nie powinno być. Nie potrafiłem tego dopasować. Jest jak jest.
Kolejny babol, to chłodnica oleju. Jakby z zupełnie innego zestawu. Kilo szpachli i masa szlifowania, żeby to jakoś wyglądało.
Łopaty śmigła do przeróbki.
No i nitowanie, które mnie przerosło na moim etapie wtajemniczenia. Z pewnością nie prędko się porwę na coś takiego ponownie. Także raczej Hasegawy już nie kupię.
O reszcie chyba pisałem wcześniej.
Generalnie myślałem że bardziej polegnę, ale jak patrzę na te zdjęcia, to całkiem nieźle to wygląda.
Oczywiście na zdjęciach wygląda lepiej niż w realu…
Wyzwaniem dla mnie było malowanie Luftwaffe. Plamki i plamy, malowanie skrzydeł od taśmy, odrapania. Może nie jest to mistrzostwo świata, ale jak na drugi ukończony plastik, to moim nieskromnym zdaniem, nie mam się chyba specjalnie czego wstydzić.
Bardzo jestem natomiast zadowolony z zacieków i brudzenia spodu. Takie coś robiłem po raz pierwszy na taką skalę i efekt jest taki jaki był zamierzony.
Oczywiście te brudy i odrapania to moja fantazja. Istnieją chyba tylko dwa zdjęcia tego samolotu i to z przemalowanym już kołpakiem śmigła, czarno-białym.
Ja jednak chciałem mieć to malowanie, z planszy barwnej umieszczonej w zestawie kalek od Eagle.
Dobra, to chyba tyle co mam do powiedzenia.
Galeria końcowa.
To tyle w tym temacie.
Na wszelkie pytania jak zwykle odpowiem.
No i do zobaczenia w kolejnej...pewnie plastikowej relacji.
KONIEC